Jak obiecałam - tako czynię :)
Wpis co prawda po dwu tygodniach, ale to już sukces :)
Po prostu mózg i reszta szanownych narządów zaczęło mi normalniej pracować, kiedy się trochę ochłodziło. Szkoda tylko, że owo ochłodzenie nadejście swe uskuteczniło, kiedy byłam nad jeziorkiem ;) ale miałam już wracać, więc się bardzo nie skarżę. W każdym razie - lato zaserwowało nam prawdziwy żar tropików :D tylko w mieście najzwyczajniej w świecie, ciężko się ten żar znosi. Sąsiedzi patrzą jak na inną, bo z dziećmi na dwór po 20. wychodziłam, ale niestety, dopiero wtedy wyjście miało jakiś sens...
A tytuł wpisu dotyczy bezpośrednio pracy, jaką wykonałam dla przyjaciela na Dzień Matki. Dla jego mamy, rzecz jasna :D
I szczerze przyznam - z autopsji, że pies z kotem wcale źle żyć nie muszą, ba! - mogą wobec siebie pozostawać w stosunkach obojętnych, a nawet się lubić :) Tak było u mojej mamy, gdzie zawsze żyje ze sobą w różnej komitywie troszkę futrzaczków i sierściuszków :D i tak między nami mówiąc, to prędzej koty między sobą drą koty, niż z psem :)
Ja u siebie mam tylko jednego koteczka, bo świnka morska jakiś czas temu przeszła przez Tęczowy Most...
Ale i tak czuję, jakbym miała dwa zwierzątka w jednym, bo ta moja Zosia to taka psia troszkę. Liże, w oczy patrzy, dużo "gada", chodzi za mną wszędzie i waruje, gdzie ja - tam ona ;) Kiepsko tylko z wyjazdami, bo jak opiekę nad nią przejmują rodziciele moi - nie je, nie pije i nie załatwia się z tęsknoty :/ także wyjazd to dwa dni z górą, bo ta biedota tęskni... A mówią, że koty do miejsc tylko się przywiązują. Nie wiem - może wyjątek zasadę potwierdza. Ona nawet jak wszyscy z domu wychodzą choć na chwilę, ma już smutne oczy i się w chwilę osowiała robi. Ale za to radość jest, jak wracamy nieziemska :D Taki to kot mój.
Psio - kocia szkatułko - prezentuj się!
A tutaj łapie się nawet moja kota :)
Z miną co prawda niezbyt ciekawą ;)